poniedziałek, 3 lutego 2014

5. Sam w obcym świecie

*Shariki's POV*
Gdy się ocknąłem zauważyłem że znajduję się w dobrze oświetlonym, białym pomieszczeniu. Wokół mnie plątały się jakby kolorowe sznurki* tylko z nieco innego tworzywa niż te, których używałem zazwyczaj. Zewsząd migały różnorakie światełka, które z pewnością coś oznaczały. Byłem zupełnie skołowany, nie wiedziałem gdzie się znajduję. Czułem się jak na obcej planecie. Na dodatek miałem strasznie obolałą głowę, która była obwinięta białym materiałem. Moje samopoczucie było okropne. Mimo tego zdecydowałem się uciec stamtąd. Bałem się że porwali mnie kosmici. Odczepiłem ze swojego ciała lepkie przedmioty powiązane tymi tajemniczymi "sznurkami" z dziwnymi urządzeniami, które wyświetlały różne rzeczy i dziwnie piszczało**. Wstałem z łóżka na którym leżałem i lekko się chwiejąc wyszedłem z sali. Na korytarzu było na prawdę wiele ludzi. Pomyślałem że może nie rzucę się w oczy, bo założyli mi dokładnie takie samo ubranie jak miał niemal każdy inny człowiek znajdujący się w pobliżu. Gdy ujrzałem światło dzienne za szkłem, ruszyłem w tamtą stronę. Pociągnąłem za drążek przyczepiony do ciężkich szklanych drzwi. Wyszedłem na zewnątrz. Nikt za mną nie szedł więc pobiegłem gdzieś przed siebie. Wokół widziałem różnorakie budynki, ale inne niż te u mnie - dużo większe i bardzo dziwne jak dla mnie.

*dr. Derek's POV*
Gdy wszedłem do sali mojego nowego pacjenta zauważyłem puste łóżko. Wybiegłem na korytarz i zapytałem przypadkowej osoby czy nie widziała kogoś kto wychodzi z tego pokoju, a ona odpowiedziała że widziała i że poszedł na zewnątrz. Podziękowałem i czym prędzej pobiegłem do drzwi. Na szczęście zdążyłem go zauważyć, ale był strasznie daleko. Biegł. Na ledwie dostrzegalnej twarzy chłopaka widać było zdziwienie. Można było zauważyć że jest w strasznym szoku. Przyśpieszyłem w jego kierunku. Prędko go dogoniłem i zatrzymałem
-chłopie! gdzie ty się wybierasz? wracaj do szpitala! - krzyknąłem. Nie wiedziałem wtedy że pochodzi z zupełnie niecywilizowanego kraju. On tylko na mnie spojrzał, przestraszył się i uciekł. Byłem zbyt zasapany by go dogonić, ale wsiadłem w samochód i pojechałem za nim. Zajechałem mu drogę.
-co się stało? nie bój się mnie - próbowałem się z nim dogadać
-nic mi nie zrobisz? obiecujesz? - zapytał ze strachem w głosie
-nie. dlaczego miałbym ci coś zrobić? chcę ci pomóc - zapewniłem
-nie jesteś kosmitą? wszystko tu jest dziwne. te światła, budynki... to w czym siedzisz też jest dziwne - jego odpowiedz rozjaśniła mi tę sprawę. Zrozumiałem że ten chłopak zupełnie nie wie o co chodzi w tym świecie.
-hej! nie bój się. To w czym siedzę to zwykły samochód. Nie wiesz co to samochód? Skąd jesteś? - zapytałem. Chłopak ponownie się wystraszył i uciekł w kierunku gęstego lasu. Jechałem chwilę za nim, ale później musiałem wysiąść z auta, gdyż roślinność była zbyt bujna. Biegłem za nim, ale szybko go zgubiłem. Widać było że ma on wprawę w bieganiu po takim terenie. Nie zwlekając wróciłem do szpitala i zadzwoniłem po policję by poszukali go. Mogło mu się stać coś strasznego. Chłopak nie wiedział nawet co to szpital a jego stan był dość ciężki.

*Shariki's POV*
Biegłem lasem jeszcze chwilę a gdy zauważyłem że nikt mnie nie goni, zatrzymałem się i usiadłem pod drzewem by odsapnąć. Uciekłem od tego kolesia bo na prawdę się go bałem. Byłem sam w obcym świecie. Poruszał się dziwnym środkiem, a na dodatek pochodził z miejsca w którym leżałem kilkanaście minut temu. Tam było jeszcze dziwniej niż na zewnątrz, ale najlepiej czułem się w lesie. Byłem strasznie zmęczony i głowa bardzo mnie bolała. Usnąłem na trawie wśród zieleni, dokładnie tak jak przed podróżą w moim niewielkim indiańskim plemieniu. Tęskniłem za nim i za rodzicami.

*Juliet's POV*
Mama wysłała mnie do sklepu po zakupy. Nienawidziłam tam chodzić bo droga była strasznie daleka. Często skracałam sobie ją chodząc przez las. Sama nie wiem skąd wziął się ten las w środku miasta, ale w sumie podobało mi się to. Można było sobie tam odpoczywać oddychając świeżym powietrzem dla odmiany.
Idąc moją wydeptaną i dobrze znaną mi ścieżką zauważyłam leżącego na ziemi chłopaka. Miał szpitalną piżamę, a jego głowa była obwiązana bandażem. Podbiegłam do niego z myślą że stracił przytomność albo nie żyje. On obudził się ze snu i patrzył na mnie szeroko otwartymi brązowymi oczami. Wystraszyłam się równie bardzo jak on...




*kolorowe sznurki - kable
**lepkie przedmioty powiązane tymi tajemniczymi "sznurkami" z dziwnymi urządzeniami, które wyświetlały różne rzeczy i dziwnie piszczało - holter - urządzenie w szpitalu które jest podłączone do pacjenta. Piszczy według rytmu serca, a gdy pacjent umiera piszczy bez przerwy. (Wiecie o co chodzi?)


________________________________________

Wreszcie dodałam kolejny rozdział! ahhh, nareszcie Shariki jest tutaj - po drugiej stronie oceanu. Jestem podekscytowana, a wy? Ten rozdział jest na prawdę wyjątkowy dla mnie, między innymi dlatego że pisało mi się go baaaaaaardzo ciężko. To jakaś masakra - ten debil nie wie co to są podstawowe urządzenia i muszę używać na prawdę dziwnych słów żeby je opisać. Z tego samego powodu użyłam wiele perspektyw bo aż trzech osób i dwa opisy musiałam wyjaśniać wam po polsku (zgwiazdkowałam je). Drugim powodem dlaczego rozdział jest wyjątkowy jest to że jego tytuł to tytuł opowiadania. Wreszcie dotarliśmy do tego momentu!!! Pojawia się również Juliet i to jest właśnie trzeci powód. Cieszycie się?

czytasz = komentujesz

1 komentarz:

  1. jest cudwony ,wreszcie się spotkali nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń